F Jak zrobić własne perfumy? Komponowanie perfum z Mo61 Perfume Lab - Fuzja Smaków
MENU

Jak zrobić własne perfumy? Komponowanie perfum z Mo61 Perfume Lab

          


Słabość do perfum mam w genach, pewne momenty życia nieodłącznie wiążą się z bardzo konkretnymi kompozycjami, a od pytań o noszony przez kogoś zapach zaczęła się w moim życiu niejedna ciekawa rozmowa. Od jakiegoś czasu miałam ochotę stworzyć coś własnego, bardzo mojego, rozglądałam się za opcjami... i wtedy na okrągłe urodziny dostałam w prezencie voucher na stworzenie własnych perfum do Mo61 Perfume Lab.

Zanim opiszę szczegółowo swoje wrażenia, powiem krótko - to była fantastyczna przygoda i polecam takie warsztaty każdemu, kto ma ochotę przyjrzeć się bliżej alchemii stojącej za flakonikiem ulubionych perfum. Dla mnie to jeden z najfajniejszych prezentów w życiu i szansa doświadczenia czegoś zupełnie nowego, co cały czas wspominam z ogromnym sentymentem - i myślę, że tak już zostanie :). Przez cały proces prowadzi nas towarzyszący nam twórca, dzięki czemu nie ma ryzyka, że uda nam się stworzyć mieszankę zabójczą dla nas i otoczenia.




Krakowskie atelier jest bardzo kameralne - wewnątrz lokalu przy placu Szczepańskim są dwa wysokie stoły, gdzie równocześnie może pracować dwoje klientów. Przestrzeń jest stosunkowo mała, ale przytulna, na półkach porozstawiane są butelki i buteleczki z ciemnego szkła opatrzone firmowymi etykietami (element bardzo magiczny). 



Cały proces zaczyna się od wybadania, czy mamy jakiś określony pomysł na ten zapach, wybrane nuty - na podstawie tego kierunku twórca wybiera molekuły, które stworzą bazę i będą nieść naszą kompozycję. Ja chciałam zamknąć we flakonie zapach lata, plaży, lasu i skóry rozgrzanej słońcem. Im dłużej opowiadałam, tym więcej buteleczek pojawiało się przede mną na stole, a ja mogłam w końcu zacząć działać.

I tutaj pojawiły się pierwsze zaskoczenia! Byłam prawie pewna, że wybiorę bergamotkę, a tymczasem była to jedna z pierwszych bardzo stanowczo zamkniętych buteleczek. Ten etap procesu był dla mnie niesamowicie intrygujący, bo intuicyjnie kierowałam się w stronę zupełnie innych molekuł, niż bym podejrzewała. 



Po wybraniu bazowej molekuły zaczynamy "nadbudowywać" zapach, dobierając kolejne warstwy. Od słodkich, ciężkich i lepkich, aż po wytrawne i ostre; nut jest mnóstwo, nawet tych najbardziej zaskakujących - jeśli kiedykolwiek pomyśleliście o jakimś zapachu, są duże szanse, że czeka zamknięty w butelce na półce. Poszczególne kompozycje są aplikowane w różnych miejscach na skórze (tutaj ukłony dla twórczyń i twórców, nie mam pojęcia, jak zapamiętują to wszystko), a my wychodzimy na chwilę na zewnątrz, żeby poznać zapach na świeżym powietrzu.  


Zastanawiałam się, czy rozpoznam zapach, który po prostu ze mną nie współgra - i kiedy dorzuciłam do swojej mieszanki różowy pieprz, po powąchaniu od razu wiedziałam, że to nie ten kierunek. Ostatecznie brakującym elementem okazały się cytrusy, w moim przypadku yuzu.

Gotowemu zapachowi możemy też nadać swoją własną nazwę, która znajdzie się na etykiecie na flakoniku. Warto to sobie przemyśleć wcześniej, chociaż mój pomysł w końcu i tak był zmodyfikowany, bo pierwotna wersja średnio pasowała do tego, co udało mi się stworzyć. Przy wyjściu dostajemy perfumy albo w kartoniku, albo w firmowej papierowej torebce. Zapach jest zapisywany w bazie danych, więc po wykorzystaniu można wrócić i kupić kolejny flakonik tej samej kompozycji.



Gdybym mogła wskazać jakiś kierunek rozwoju, byłaby to nieco bardziej prokliencka postawa firmy - być może miałam po prostu pecha, bo próbowałam wybrać termin w okolicach jednego z letnich długich weekendów, ale udało mi się to dopiero za trzecim razem. Zgodnie z polityką firmy nie można umówić się na wybraną godzinę, a przyjście nie gwarantuje nam, że akurat będzie dla nas wolne stanowisko. Dlatego czasem możemy zostać poproszeni o przyjście za pół godziny, godzinę, półtorej - przyznam, że ta trudność w zaplanowaniu czegokolwiek jest jednak zniechęcająca.

W kwestii samych perfum - uwielbiam zapach, który stworzyłam, ale jego trwałość pozostawia sporo do życzenia. To jeden z tych przypadków, kiedy raczej trzeba mieć cały czas przy sobie i traktować bardziej jak zapachową mgiełkę ;). Może to jednak kwestia przyzwyczajenia do intensywnych, słodkich zapachów, które utrzymują się na ubraniach.

Jako doświadczenie natomiast polecam z całego serca. Świetny pomysł na prezent urodzinowy, na wspólne doświadczenie podczas wieczoru panieńskiego - myślę, że to też fajny pomysł, żeby się zintegrować w grupie :).



CONVERSATION

0 comments:

Prześlij komentarz