Włochy tak bardzo nam się spodobały, że po powrocie z Wenecji prawie od razu zaczęły się przymiarki do jeszcze jednej wyprawy w 2021. Skończyło się na typowym city break w Rzymie, który wspominam niesamowicie miło, a już ja z czasów dzieciństwa byłabym wniebowzięta - więcej niż knajp na metr kwadratowy jest w Rzymie chyba tylko fontann ;)
Wybrany przez nas Hotel Montecarlo jest położony trochę dalej od najbardziej popularnych zabytków, ale za to bardzo blisko dworca Roma Termini (10-15 minut piechotą). Na liście miejsc do zobaczenia znalazła się Fontanna delle Rane, położona w sennej dzielnicy Coppedè, i to właśnie to miejsce było celem pierwszej wyprawy.
We wczesnowrześniowe niedzielne popołudnie Coppedè nie było najbardziej obleganym miejscem w Rzymie, dzięki czemu pojawiła się szansa, by dowolnie długo spacerować dookoła fontanny i wędrować uliczkami wokół placu, unikając towarzystwa tłumu. Coppedè powala architekturą, a każdy kolejny budynek jest piękniejszy od poprzedniego.
W drodze powrotnej można zrezygnować z podróży komunikacją, zwłaszcza jeśli mamy w planach przejść przez mijany po drodze park - Ogrody Willi Borghese. Tutaj akurat ludzi było mnóstwo, ale dla mnie takie miejsca są wspaniałymi lokacjami do praktykowania mojego ulubionego people watching. Jest coś niesamowicie komfortowego w obserwowaniu mieszkańców, którzy po prostu spędzają niedzielne popołudnie z rodzinami lub przyjaciółmi, mając za nic snujących się alejkami turystów.
Nie udało się dotrzeć w wiele miejsc w parku (cztery dni wystarczają na wstępny rekonesans i wyczucie charakteru miasta, ale na dokładniejsze zwiedzanie zdecydowanie warto dodać kilka dni - szczególnie jeśli macie w planach wizyty w muzeach). Ale znalazłam piękną bugenwillę :D.
Pierwszy zachód słońca na Terrazza del Pincio - przygotuję na pewno osobny post z najlepszymi miejscami do podziwiania zachodów słońca w Rzymie, bo czego jak czego, ale tego akurat tutaj nie brakuje. Porównując ze zdjęciami sprzed pandemii, bez problemu dało się dojść do krawędzi tarasu widokowego i znaleźć miejsce do siedzenia.
NWędrówka w dół w kierunku Piazza del Popolo i przepiękne widoki zalane ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. Wenecja jest miastem-pocztówką, w Rzymie czasem trzeba się trochę nachodzić, żeby tę magię znaleźć, ale jak już się w takie miejsce trafi... zachwyt gwarantowany.
Pierwsza wyprawa na Piazza di Spagna, czyli Plac Hiszpański - w ostatnich promieniach golden hour, z całkiem skromnym jak na to miejsce obłożenie. W takich sytuacjach doceniałam fakt, że mogłam Rzymu doświadczyć w takim spokoju; to była moja pierwsza wizyta w wiecznym mieście i wiele z najpopularniejszych miejsc miałam prawie na wyłączność.
...czego najlepszym przykładem są zdjęcia ze Schodów Hiszpańskich. Nie wymagało to nawet zbyt wielu manewrów, bo czasem nie trzeba było czekać w ogóle, żeby znaleźć się tam praktycznie samemu.
Pierwsza wizyta przy Fontannie di Trevi i pierwszy zachwyt. Mogłabym przy niej siedzieć godzinami i po prostu się w nią wpatrywać - zdecydowanie zajęła sobie specjalne miejsce w moim sercu i stała się jedynym miejscem, w którym celowo znalazłyśmy się trzykrotnie :-).
Jest i ona za dnia! Tak samo piękna. Tego poranka próba zrobienia sobie zdjęcia, przysiadając na murku, kończyła się gwizdem patrolującej to miejsce pani, zatem próby stworzenia Instagramowego kontentu przypominały bardziej grę w gorące krzesła :D.
Punkty obowiązkowe: wizyta w Panteonie. Pierwsze miejsce, w którym sprawdzili nam nie tylko certyfikaty (razem z dowodem tożsamości), ale też temperaturę. Przypominam, że trzeba tu zakryć ramiona - tak tylko mówię, możecie skończyć z kombinezonem na plecach jak ja.
Kolejny zachód słońca, tym razem na Zatybrzu (Trastevere) - widok rozciągający się z Belvedere del Gianicolo na całe miasto. Przez swoje położenie Rzym nadaje się świetnie do celebrowania zachodów słońca codziennie w innym miejscu - a czasem nawet w dwóch różnych miejscach jednego dnia!
Polecam spędzenie choć jednego wieczoru na Zatybrzu - to taki rzymski odpowiednik krakowskiego Kazimierza, pełen klimatycznych knajpek i urokliwych zaułków, gdzie trochę częściej słychać włoski niż angielski.
Jeden z dni poświęciłyśmy na typowo turystyczne rozrywki, czyli odwiedzenie Koloseum i Forum Romanum. Wybrałam wczesną godzinę, zanim rozkręci się największy upał; to była dość dobra decyzja, bo w ten sposób z Koloseum wydostałyśmy się tuż przed dwunastą. Polecam zakup biletów online, to wiele ułatwia na miejscu.
Wybrałam bilet, na którym można wejść tego samego dnia do Koloseum i zwiedzić Forum Romanum. Latem polecam to drugie miejsce zwiedzać w godzinach popołudniowych lub wieczornych, bo większość terenu jest odsłonięta i będziecie się poruszać po otwartym słońcu. Trafiłyśmy w Rzymie na końcówkę fali upałów i ciepło było nawet tuż przed zachodem słońca.
I zachód słońca w Giardino degli Aranci, ze spektakularnym widokiem na toczące się w dole wody Tybru i miasto rozciągające w tle. Bardzo popularne miejsce, dość oblegane zarówno przez lokalsów, jak i turystów, ale warto je uwzględnić podczas rzymskich wędrówek.
Pokrętny jest proces decyzyjny dotyczący wyboru hotelu, ale w tym przypadku wystarczył jeden rzut oka na taras, na którym przy dobrej pogodzie podawane są hotelowe śniadania. Przyznajcie, jakby luksusowo :D
City break w Rzymie nie byłby kompletny bez szybkiej wycieczki do Watykanu. Muzea watykańskie sobie darowałyśmy na rzecz dłuższego spaceru po Placu Świętego Piotra.
I ostatni zachód słońca w Rzymie, tym razem zmierzałam w kierunku Ponte Sant'Angelo. Zdecydowanie polecam choć raz się wybrać w te okolice podczas golden hour - widok na Watykan zalany słońcem spod Castel Sant'Angelo jest wart nawet nadłożenia drogi.
0 comments:
Prześlij komentarz