Trzymałam tę książkę w ręku i zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Biografii? Suchego reportażu? A może thrillera psychologicznego z domieszką true crime? Dostałam opowieść, po której nie patrzy się już na świat tak samo. Nawet jeśli do wydarzeń i mediów podchodziło się zawsze z pewną nieufnością.
Czy chciałabym cofnąć czas, nie przeczytać jej i żyć beztrosko? Nie. Z tym jest trochę tak, jak z oglądaniem Netflixa w trakcie sesji. Niby wiesz, że nie powinnaś, ale odpalasz kolejny odcinek.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że afera z Cambridge Analyticą gdzieś się odbiła w polskich mediach, ale w dużej mierze przeszła bez echa. Nic dziwnego – Facebook się zatrząsł, ale na krótko, temat wydawał się głównie dotyczyć społeczeństwa amerykańskiego, więc ostatecznie to nie nasza sprawa, przywoływano kwestię referendum w sprawie Brexitu czy wyborów prezydenckich w Stanach – polityki, która też wydaje się być tak daleko, że nie ma wpływu na naszą codzienność. Chciałabym, żeby po tę książkę sięgnęło więcej osób. To opowieść o firmie konsultingowej. Nie brzmi ciekawie? To opowieść o firmie konsultingowej, która zmieniła bieg świata i wpłynęła na wyniki głosowania w najpotężniejszych krajach globu. A to już zmienia postać rzeczy.
Cambridge Analytica nie powstała z intencją zachwiania supermocarstwami. Siłą firmy było pionierskie wykorzystywanie luk prawnych i możliwości pozyskania olbrzymich ilości danych, które sami udostępniamy w Internecie, a początek tej opowieści sięga właściwie 2004 roku i harwardzkiego akademika, z którego wystartował Facebook. CA była w stanie wyodrębnić i opracować kosmiczne ilości danych umożliwiających profilowanie społeczeństwa i przedstawianie im pożądanej narracji w mediach społecznościowych. Kiedyś baliśmy się podprogowej reklamy, która między słowami wyciągała nam pieniądze z portfela. Obecnie wydaje się, że ceny ropy przestają mieć znaczenie, bo najcenniejszą walutą są nasze dane.
Najważniejsze w tej książce jest to, że sięga do samego źródła. Choćbyśmy chcieli, nie dotrzemy już do nikogo, kto byłby bliżej wszystkich działań Cambridge Analytiki. Christopher Wylie, postać niezwykle ciekawa i barwna, zabiera nas w podróż po najmroczniejszym zakątku na styku mediów społecznościowych, polityki i światowych korporacji, obnażając ich bezwzględną naturę. Lektura tej książki uświadamia, że tak naprawdę nasza rzeczywistość jest tylko rezultatem rozgrywki gigantów, w której jesteśmy tylko pionkami. Jest to przygnębiająca wizja, ale sama świadomość o tym, że takie rzeczy się dzieją, wiele zmienia – pozwala dwa razy zastanowić się nad tym, co widzimy w social mediach i pochylić nad wpływem tych treści na nasze decyzje.
Wylie nawiązuje także do historii Stanów Zjednoczonych i świata, nakreślając szerokie tło dla zdarzeń ostatnich lat. Z perspektywy Europejczyka na pewno pomaga to w zrozumieniu złożonych relacji między miliarderami z ambicjami kształtowania krajobrazu politycznego, koncernów medialnych i użytkowników mediów społecznościowych. Odpowiada też na wiele pytań, nad którymi zwykle się wcale nie zastanawiamy – bo niby jak kolonialna przeszłość ma się do obecnego notorycznego łamania praw mieszkańców krajów rozwijających się? I czy rozwiązując niewinny quiz na Facebooku można sprzedać dane nie tylko swoje, ale i setek osób zaliczanych do grona naszych Facebookowych znajomych? Wylie zgłębia zagadnienie kapitalizmu nadzoru i udowadnia, że wybory to jedynie początek problemu, a potencjał mediów społecznościowych i zbiorów danych może zdumiewająco szybko obrócić się przeciwko ich użytkownikom.
Fakt, że Cambridge Analytica znikła nie zmienia jednak kwestii, że była tylko jedną z wielu firm działających w podobny sposób. Co prawda tą, z której usług korzystali ludzie o wyjątkowych możliwościach i określonych przekonaniach, skłonni do walki bez żadnych skrupułów, ale nadal: jedną z wielu.
„Mindfuck. Cambridge Analytica, czyli jak popsuć demokrację” to literatura faktu, której bliżej do scenariusza horroru albo porywającego thrillera psychologicznego. Nie sposób się od niej oderwać, a niektóre fragmenty sprawiają, że po plecach przebiegają ciarki. Poza wprowadzeniem czytelnika w świat badań socjologicznych, politycznej rzeczywistości i big daty, Wylie poświęca sporo miejsca własnym emocjom, częściowo usprawiedliwiając swoją rolę w (wątpliwym moralnie, ale jednak niekwestionowanym) sukcesie działań Cambridge Analytiki. I choć sporo tu kajania się w stylu wiedziałem, że robię źle, ale nadal tam pracowałem, ostatecznie ujawnia skalę tego procederu i zdumiewający wpływ, jaki CA wywarła na opinię publiczną na całym świecie. To jest kawał literatury, która pomoże Wam lepiej zrozumieć nienamacalną, cyfrową rzeczywistość, w której przyszło nam się poruszać. Zwłaszcza, gdy tak sprawnie przenika ona do całkiem realnej codzienności.
Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję Insignis Media. To była świetna, choć przerażająca przygoda.
0 comments:
Prześlij komentarz