W każdej rodzinie
jest chyba takie ciasto, które jakoś nigdy się nie udaje. Takie na przykład
drożdżowe, które pomimo długotrwałego i przypłaconego zakwasami w ramionach
wyrabiania jest gumowate i daleko mu do puszystości. Albo ucierane, w którym
wszystkie owoce smętnie zbliżają się w miarę pieczenia do dna – zamiast utrzymywać
się tuż pod kruszonką na powierzchni rumianego ciasta. Taki status w naszej
rodzinie miał zawsze murzynek (swoją drogą, ciekawe jak długo będzie zwać się
to ciasto murzynkiem – zanim poprawność polityczna przestanie pozwalać
beztrosko przerzucać się słowami w rozmowie) – sama podejmowałam te próby
kilkakrotnie i absolutnie nigdy nie udało mi się upiec czegoś zbliżonego do
puszystego, nieco wilgotnego, przełożonego warstewką powideł ciasta, które
pamiętałam z dzieciństwa. Pamiętam je przede wszystkim jako ciasto, którym
częstowała nas na podwórku koleżanka, przynosząc je ilekroć piekła je w domu jej
babcia.
Ostatnio jednak
znalazłam przepis na murzynek z serem, który wypiekany bez sera okazuje się być
ciastem idealnym. Polecam ten przepis przede wszystkim osobom, którym nie
wychodzą za bardzo ciasta ucierane / chlebki marchewkowe – to bardzo dobrze
wyrasta w piekarniku, jest bardzo delikatne, nie jest gliniaste i ciężkie.
Jeśli nie macie też problemów z piekarnikiem, najpewniej będzie dla was za
suche – wtedy polecam raczej klasyczne przepisy.
Nie używam do mas surowych jajek, dlatego w tym przypadku do polewy wykorzystuję masę odlaną przed dodaniem żółtek. Jeśli Wam to nie przeszkadza, po prostu zamieńcie kolejność.
Murzynek
4 jajka
5 łyżek wody
1 szklanka cukru
250g margaryny
4 łyżki gorzkiego kakao
1,5 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki cukru waniliowego
3 łyżeczki proszku do pieczenia
Wodę, kakao, margarynę, cukier i cukier wanilinowy podgrzać w garnuszku z grubym dnem do połączenia składników, co jakiś czas mieszając. Odlać pół szklanki mąki, odstawić masy do przestygnięcia.
W międzyczasie przesiać mąkę i połączyć ją z proszkiem do pieczenia.
Żółtka oddzielić od białek i połączyć z masą czekoladową, następnie dodać mąkę z proszkiem i starannie połączyć. Białka ubić na sztywno, delikatnie połączyć z masą czekoladową. Wlać do keksówki o wymiarach 34x25 cm (ja wykładam papierem do pieczenia tylko dno).
Po upieczeniu przekrojone ciasto przekładam powidłami i polewam masą czekoladową.
Nigdy takiego nie jadłam. Muszę to zmienić!:)
OdpowiedzUsuńhttps://jaglusia.wordpress.com/
Polecam :D
UsuńTo co piszesz mnie zaskakuje, polecam Ci proste i sprawdzone przepisy u mnie, zarówno na ciasta z owocami jak i czekoladowe, które zawsze wychodzą. Trzeba tylko stosować się do przepisu, czyli jak piszą że składniki nie moga byc zimne , albo ucierać długo jajka z cukrem itd. to wtedy nie ma prawa byc zakalec. No dobra, dość mądrowania, ale przykro mi jak ciasto nie wychodzi. Mnie się to zdarzyło może 2 razy w życiu. Pozdrawiam i życze powodzenia w wypiekach!
OdpowiedzUsuńSpokojnie, kilka ciast poza murzynkiem w swoim życiu udało mi się upiec ;) Co widać na blogu.
UsuńTrudno się jednak piecze, gdy piekarnik nie ma regulacji temperatury i z jednej strony przypieka jakby bardziej. Wszystko jest do wypraktykowania, ale jedno, dwa, a czasem siedem ciast przychodzi spisać na straty. Nawet kiedy wszystkie składniki mają temperaturę pokojową a masło jest utarte do białości. Tak bywa ;)
Pozdrawiam i na wszelki wypadek jednak nie dziękuję!