Im cieplej na zewnątrz, tym bardziej wzmacnia się pole magnetyczne w kuchni.
Zimą pomysł ugotowania zupy - gdzie praktycznie ich nie jadam - przyszedł mi do głowy dwukrotnie. I to tylko z tego powodu, że było potwornie zimno, a ja nadal nie czułam czubków palców u stóp po podróży nieogrzewanym PKS-em dnia poprzedniego.
Wracam do dzieciństwa, zaczytując się w Jeżycjadzie po raz kolejny. I tak przegryzając się przez Opium w rosole, prawdopodobnie najsmaczniejszy z tomów serii, trafiłam na zupę jarzynową z lanymi kluskami. Nie wiadomo skąd (może to te witaminy? W końcu w marchewce jest witamina M) nagle zapragnęłam zupy.
Pomimo że upiekłam setki (prawdopodobnie) muffinek, i wypróbowałam kilkadziesiąt przepisów na różne ciasta, nawet upieczenie mięsa nie jest jakimś strasznym wyczynem - nie lubię gotować zup. I prawdę powiedziawszy, ugotowałam coś zupopodobnego może pięć czy sześć razy. Przy czym dwa to zdrowotny rosół dwa lata temu, gdy przy pokoncertowej anginie domowy rosół był jedynym na co miałam ochotę.
Tym razem jednak nie jest to twór zupopodobny. To aromatyczna, pełna warzyw, letnia wersja jarzynowej. Z lanymi kluskami, oczywiście.
Ja użyłam bulionu ugotowanego na kawałku żeberka, z zielem angielskim, kilkoma ziarnami pieprzu, niewielkim kawałkiem liścia laurowego i solą. Do wrzącego bulionu wrzucamy marchewkę startą na szatkownicy, lub pokrojoną w kostkę (ta będzie się dłużej gotować). Po ok. 10 minutach dodajemy pokrojonego w drobną kostkę selera, pietruszkę i pora w plasterkach, posiekaną natkę selera i kalafiora podzielonego na różyczki.
W czasie gdy warzywa będą gotować się do miękkości, przygotuj kluski - jajko, wodę i mąkę zmiksuj na puszystą, średnio gęstą masę (powinna nieco ciągnąć się za łyżką). W sporym garnku zagotować osoloną wodę, na wrzątku układać kluski - z małej łyżeczki drobne lub większe z łyżki stołowej. Gotować je 3-5 minut, odcedzić.
***
Here I am
Left in silence
Left in silence
Wygląda dokładnie tak, jak ta, którą przyrządzała kiedyś moja mama. Uwielbiam tę zupę.
OdpowiedzUsuńSamo zdrowie. Dokładnie taką przyrządzała mi nie mama a babcia :-) Potwierdza się reguła im prościej tym lepiej... pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńwidzę, że budzisz wspomnienia dzisiejszą propozycją :) moja mama też taką robi - uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńOj tak, okazuje się że nadzwyczaj popularna jest ;) Co mnie nie zdziwiło, bo jest naprawdę pyszna!
Usuńmmm taka zupka z warzywkami latem jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńKalafiorowa z kluseczkami? Fajny pomysł. A skąd masz taki piękny talerzyk, jeśli wolno spytać? Bo chętnie bym zakupiła :)
OdpowiedzUsuńTalerz kupiłam jakieś dwa czy trzy miesiące temu we Flo - nie wiem, czy jeszcze je mają, bo widziałam je niedawno na wyprzedaży i były to już jakieś resztki kolekcji. Ale spróbować zawsze można, powodzenia na polowaniu :)
UsuńDziękuję Arven, jutro się przelecę do Flo, może coś jeszcze będzie :)
UsuńLubię takie letnie jarzynówki. :)
OdpowiedzUsuńTakie zupki na lato są najlepsze! szczególnie z kalafiorkami! Pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńLekka, letnia, pyszna!
OdpowiedzUsuńJa tam zupy lubie o kazdej porze roku - na taka tez bym sie skusila!
OdpowiedzUsuńDla mnie najwyraźniej najodpowiedniejszą porą do ich spożywania jest lato i zima ;) Ale zawsze lubiłam skrajności :D
Usuńtaką samą robi moja mama, jest przepyszna :)
OdpowiedzUsuńi jaki piękny talerz
ha! czyli nie tylko ja gotuje zupy w takie upały :D myślę, że lane kluski przekonają kilku przeciwników zupy jarzynowej u mnie w domu :) do wypróbowania, koniecznie.
OdpowiedzUsuńPo cichu powiem, że niejadająca kalafiora Głowa Domu wciągnęła wczoraj cały talerz tej zupy. Więc chyba działa ;)
Usuńjejku, jak ja dawno nie robiłam lanych klusek :-)
OdpowiedzUsuńTwa zupka mi się zamarzyła.. babcia kiedyś bardzo często mi taką gotowała
OdpowiedzUsuńMoja mama często gotuje taką dla mnie:))
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie:)
Zacna zupa, bardzo smacznie ją pokazałaś :) Bardzo smacznie... mmm...
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć - zupy to jakoś mają tendencje do wyglądania lepiej w przygotowaniu niż gdy są w końcu gotowe ;)
UsuńMoja mama też takie zupy robiła latem :). Oczywiście dzieciaki najbardziej lubiły lane kluski ;) i kalafiora, bo pamiętam, że nie znosiłam np. brukselki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Za brukselką to ja do dziś nie przepadam...od wielkiego dzwonu znikąd pojawia się na nią ochota i zwykle ucieka na tyle szybko, że nawet nie zdołam jej nabyć ;)
UsuńA lane kluski to chyba najbardziej lubię w każdej zupie d dziś!
Ja też bardzo rzadko robię zupy... Ale chłodniki uwielbiam!:) A z lanymi kluseczkami już dawno nie jadłam... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńcudo, aż mam ochotę wrócić do Jeżycjady!
OdpowiedzUsuńa letnia warzywna zupa z kalafiorem to kwintesencja lata! Ja lanych klusek nie lubię, i właściwie do takich zup nie dodaję żadnych klusek, jeśli już to wrzucam garstkę kaszy.
Pozdrawiam
Monika
No teraz to wręcz trzeba wrócić do Jeżycjady, bo w październiku nowa książka :D
UsuńJa mam znów odwrotnie - kasza w zupie, no niezupełnie, ale lane kluski (jeszcze wielkości odłamków skalnych) to bardzo chętnie :D
Uwielbiam zupy, właściwie każde (porócz tych, które zawierają jakieś "straszne" rzeczy typu flaki). Warzywne chyba jednak najbardziej. Piękne zdjęcia :) I piękny talerz.
OdpowiedzUsuńO, straszne flakowe to u mnie w ogóle odpadają. A żeby było śmieszniej, jak miałam lat może dziesięć to ten flaczany rosołek smakował mi bardzo ;)
UsuńNajlepsza taka na te upały.I ze świeżych warzyw;)
OdpowiedzUsuńTo co przykuło moją uwagę na fotce, to kalafior. Zdecydowanie jedno z moich ulubionych warzyw i choć zwykle smażę go na maśle z bułką tartą (tak jak moja mama i babcia) to w zupie chyba nigdy go jeszcze nie wykorzystywałam. Twoja propozycja podania mi się podoba, a ten wstęp o tym, jak to rzadko zupy przyrządzasz jest jakby z moich ust wyjęty :)
OdpowiedzUsuńDobrze że nas, rzadko jedzących zupy jest więcej :D
UsuńA kalafiora w wersji maślano-bułkowej to kocham najbardziej <3
Zrobiło ise chłodno i zamarzyłam o zupie. Właśnie takiej jak Twoja... Zrobiło mi się sentymentalnie-ta muzyczka, babcina zupa, ach znów być mała dziewczynką. Z marzeniami...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńParadoksalnie taką zupę robię najczęściej jesienią, a nie latem. Bardzo lubię jej smak, ale z lanymi kluskami jeszcze nigdy jej nie jadłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Edith
Ja właśnie po raz pierwszy zrobiłam taki eksperyment i powiem, że bardzo udany. Zachęcam do wypróbowania!
UsuńPyszna taka zupka! Najlepiej ugotować nad ogniskiem, w kociołku
OdpowiedzUsuńhttp://www.meble-ogrodowe-sklep.pl/shopping_cart.php
smak jeszcze lepszy, niż w domu ;)