Jest chłodno i pada deszcz.
Wreszcie nastąpiło upragnione ochłodzenie. Obudziłam się wczoraj rano i dotarło do mnie, że w końcu nastąpił tak długo wyczekiwany rześki poranek. Chłodne powietrze wpadało przez uchylone okno. Jeden plus.
Spędziłam cały dzień w kuchni. Z przerwami na fejsa. I książki. Jest w tej monotonii pewna metoda; jest radość z tego, że nigdzie się nie spieszę (przynajmniej do września), że przestawiłam się na swój ulubiony Bat-Mode wakacyjnego życia, że dni upływają mi między wyciąganiem z piekarnika kolejnych blach pełnych ciastek lub muffinek a wypożyczaniem kolejnych książek.
Jest też letnie jedzenie; kupuję maliny w ilościach, w jakich nigdy wcześniej ich nie spożywałam. Mam już sto pomysłów na to, co jeszcze z nimi zrobić, i kilka już zrealizowanych. Są pierogi z owocami, które tak lubię jeść w jasnych ubraniach by potem chodzić z soczystymi dowodami zbrodni na podkoszulku dopóki nie spojrzę w lustro...
Lato to z roku na rok coś innego, ale zawsze ma kilka wspólnych elementów. Lato to cztery wycieczki do biblioteki w ciągu jednego tygodnia. Lato to nieskończone ilości kulinarnych eksperymentów. Lato to niezliczone partie scrabbli online. To seriale do trzeciej nad ranem i bieg na targ tuż po dziewiątej, rozmemłanym, ale byle zdążyć zanim wszyscy się zwiną.
To pierogi, najlepsze na świecie. Robione przez Mamę.
Ciasto:
1 żółtko
1 łyżka oleju
3 szklanki mąki
+gorąca woda
Suche składniki wysypać na stolnicę. Przygotować gorącą wodę; ma być gorąca, do tego stopnia by na początku zagniatanie ciasta było możliwe tylko przy pomocy noża. Składniki połączyć, najpierw przy pomocy noża, siekając - potem rąk. Wody należy dodać tyle, by ciasto było konsystencji ciastoliny.
Jako wkład stosujemy dowolne owoce - truskawki, jagody, maliny...jakiekolwiek sezonowe, a Wasze ulubione. Ciasto rozwałkowujemy, wykrawamy z niego dowolnym okrągłym przyrządem o dowolnej średnicy (szklanka, wieczko...obojętnie) koła, na środku umieszczamy nadzienie i zalepiamy. W przypadku owoców dokładność zalepienia ma kluczowe znaczenie :-)
Pierogi wrzucamy na gotującą się wodę, i od momentu wypłynięcia na powierzchnię gotujemy ok. 2 minut. Wyciągamy, podajemy ze słodką śmietanką albo same...i jemy. Do wypęku.
Sezon na owoce w końcu nie trwa zbyt długo?
u mnie dopiero po południu nadeszła burza, przyniosła znaczne ochłodzenie. jutro w końcu będę cieszyć się rześkością poranka.
OdpowiedzUsuńuwielbiam pierogi z owocami, szczególnie w sezonie. a o tych z jagodami marzę i śnię! są szałowe z zimnym jogurtem naturalnym.
Przyznam że nie jadłam chyba nigdy pierogów z jogurtem :D Muszę to nadrobić!
Usuńpierogi kocham pod każdą postacią ale owocowe najbardziej! a jak czytam o wakacjach w twoim wydaniu, to czuję jakbym czytała o sobie ;)
OdpowiedzUsuńHa, cieszę się że nie tylko ja spędzam tak produktywnie ten cudowny czas :D
UsuńTo naprawdę pyszny piątek! I na pewno nie trzynastego :)
OdpowiedzUsuńNo błagam! Taką mi ochote na te pierogi zrobiłaś. :D
OdpowiedzUsuńMuszę sie w końcu zmobilizowac na zrobienie, jak byłam mała to były moje ulubione, noi to było jedne z pierwszych rzeczy jakie nauczyłam sie robić. Ale tyle rzeczy do zrobienia, do upieczenia ... nie! pierogi musze zrobić! :D
P.S.: urocze zdjęcia!:)
Na pierogi zawsze jest czas ;) Mają pierwszeństwo przed wszystkimi eksperymentami!
UsuńWyglądają wspaniale!
OdpowiedzUsuńGdyby były odrobinę mniej pracochłonne to bym takie robiła co tydzień. Chyba muszę się zmobilizować i narobić dużą partię na raz póki jest tyle pysznych owoców. Dziękuję za przepis, skorzystam :)
Miłego dnia,
Edith
Ja tam pierogi nawet lepić lubię, więc mogę zaoferować pomoc przy wyrobie ilości hurtowych :P
UsuńKorzystaj tej wakacyjnej wolności :) Pyszne pierogi, mamine najlepsze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKorzystam nawet do wyrzutów sumienia ;)
UsuńPozdrawiam!
Ja jestem zbyt leniwa by robić pierogi. Obiecywałam sobie już tyle razy, że zrobię dużą ilość, pomrożę. I na tym się skończyło..
OdpowiedzUsuńHojnie nadziane! Pycha :)
OdpowiedzUsuńA jak! :)
UsuńJa już chyba wolę takie upały jak przedtem ... ale takie pierogi to wciągam bez względu na pogodę za oknem :D
OdpowiedzUsuńmuszę namówić babcię, żebyśmy zrobiły pierogi :)
OdpowiedzUsuńobowiązkowo z nietuzinkową ilością owoców,kleksem gęstego jogurtu na wierzchu i jesteśmy w raju;)
OdpowiedzUsuńPiękne pierożki! Może się zmobilizuję i jeszcze raz w tym sezonie zrobię :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie pierożki. Piękne!
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu:)
pierogów to ja jeszcze nie robiłam ... :) Czas nadrobić te braki:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOsobiście pierogów z owocami nie robiłam, ale je jadłam i są na prawdę pyszne!:)
OdpowiedzUsuńWyglądają idealnie. Kocham pierogi z sezonowymi owocami *_*
OdpowiedzUsuńJadłam parę dni temu, ale nie wyglądały tak ładnie jak Twoje i śmiem twierdzić, że nie były też tak dobre ;)
OdpowiedzUsuńE tam, pewna jestem że w smaku były równie znakomite :D Jakieś insynuacje!!
UsuńU mnie jutro będą pierogi jagodowe! :)) owoce już czekają w lodówce. No właśnie sezon nie trwa długo :(
OdpowiedzUsuńCudna klasyka, obowiązkowe w letnim sezonie :)
OdpowiedzUsuńoo, mam jagody w lodówce, będą pierogi na dniach;)
OdpowiedzUsuń...pierogi idealne kształtem, widzę;)
Mamowe, to wiadomo że idealne ;)
UsuńI u mnie dziś były pierogi z jagodami, mmniaaam :)
OdpowiedzUsuńzjadłabym, ale lepić mi się nie chce ;-)
OdpowiedzUsuńKurczę, chyba jestem jedyną osobą która uwielbia wręcz lepić pierogi :D
UsuńU mnie najlepsze były babcine ;) A teraz rękę mistrza w lepieniu przejęła JA ;)
OdpowiedzUsuńLato. W młodości dłuuugo wyczekiwane, teraz, jakieś bezbarwne...nie potrafię korzystać z jego dobroci...zatraciłam już chyba umiejętność cieszenia się z krótkich chwil. Proza życia. Zabrzmiało to okrutnie, gdy sama przeczytałam moje słowa. A więc, "zazdraszczam" latania rozmemłanym na targ i czasu na czytanie książek (zaniedbałam, ale wróciłam w ten piękny świat starych kart).
Pozdrawiam, dzisiaj jakoś tak- o, melancholijnie.
Trudno jest w ogóle nauczyć się cieszyć tymi drobnymi chwilami...ciężko jest się tego nauczyć, gdy zawsze łatwiej było się wszystkim smucić. Po wytężonej pracy żeby wreszcie dostrzec coś dobrego...jeszcze łatwiej jest tę zdolność utracić i wtedy jeszcze bardziej to boli. Nie wiem, czy nie lepiej przez to jednak przechodzić tak jak piszesz - bezbarwnie.
UsuńAle ręcami mistrza do pierogów to nie pogardzę, i z tego ewidentnie można się cieszyć!
kocham pierogi z owocami! jagodowe wygrywają, zdecydowanie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też, truskawki daleko za nimi :D
UsuńO mamo! To jest to na co mam teraz ochotę!
OdpowiedzUsuńNo to dalej, do kuchni i lepić :D Sezon na jagody, o dziwo, ciągle trwa!
UsuńCzy pół godziny temu zerwałam się do kuchni i ulepiłam setkę pierogów z fioletowym nadzieniem? To było pytanie retoryczne, a ja wcale nie jem tak późnych kolacji. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis!
Jak miło mi to czytać...Dzięki :)
UsuńPozdrawiam ciepło!