Byłam dzieckiem, które średnio co miesiąc odkrywało w sobie nowy talent. Najdłużej chyba trwały fazy artystyczne, bo jak widać na przykładzie powyższego rysunku, "talenta" te odkryłam już mając niespełna trzy lata - mało tego, kazałam swoje dzieła nazywać - wiele mówiącymi podpisami. Potem uwielbiałam babrać się w masie solnej, glinie, paper-mache - wszystkim, co robiło dookoła pełno bałaganu. Bawiłam się farbami na szkle, mieliśmy w domu co roku palmę wielkanocną zrobioną z bibułkowych kwiatków ;) I pisanki wielkości smoczych jaj zrobione z gazecianej masy na balonie, oklejone rulonikami z bibuły, od których kręcenia robiły mi się odciski na dziecięcych palcach. Żeby tylko mnie - pół rodziny było zaangażowane w moje plastyczne poczynania. Pamiętam świnki w kolorze Barbie-róż, z raciczkami i ryjkiem zrobionymi z kubeczków po Danonkach. Z okazji Dnia Dziecka, z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Małych Artystów, Odkrywców i Sportowców - wafelki z nadzieniem a'la Michałki. Dziś co prawda Jarski Piątek - ale moje obiadowe wspomnienia z dzieciństwa nie są zbyt ciekawe.
Za to na wafle - wtedy niesamowite ulepki, w połowie pokryte mleczną polewą, w połowie taką z białej czekolady - były swoistą ambrozją. Pamiętam je z przedszkola i były chyba jedyną propozycją na podwieczorek z której naprawdę, autentycznie się cieszyłam gdy wjeżdżała na stół ;)
Te oto wafelki to wariacja w temacie przepisu z bloga zpiekarnika, bardzo zresztą udana. Nie są przesadnie słodkie, a jednak już dwa kawałki zaspokajają nagły głód na "coś" słodkiego. Polecam bardzo :-)
4 łyżki masła
1 szklanka mleka
3/4 szklanki cukru
200g gorzkiej czekolady
3 szklanki pełnego mleka w proszku
2,5 szklanki zmielonych, niesolonych orzeszków ziemnych
+ paczka andrutów
Czekoladę rozpuszczamy w rondelku z grubym dnem lub na parze. Płynne mleko podgrzać z masłem i cukrem do rozpuszczenia składników. Do ciepłej, lecz nie gorącej masy dodać mleko w proszku i dokładnie połączyć tak, aby nie było grudek. Następnie dodać czekoladę i orzechy i wymieszać do powstania dość gęstej masy. Gotową masą przekładamy wafle, rozsmarowując krem równą warstwą. My zwykle roimy je od razu po zrobieniu i się częstujemy ;-) Ale jeśli macie więcej cierpliwości możecie spróbować je obciążyć na kilka godzin i dopiero wtedy kroić. I smakować :)
...i jeszcze trochę sztuki ;)
A ten jest moim ulubionym, chociaż w późniejszych latach okazało się, że z odkurzaczem jednak nie jest mi do twarzy. No cóż, ciężka dola, ale nie wszystkim wszystko pasuje...
Takie wafelki na pewno by mi smakowały!:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają te Twoje rysunki, muszę poszukać też gdzieś swoich;D
piękne rysunki! istny Picasso :D ja swoje też uwielbiam oglądać, królował "dziadek w ogrodzie z taczką" i "kotek", który miał bardzo dziwną minę :p
OdpowiedzUsuńa wafelki, trochę inne, robił zawsze mój tata. Twoje wyglądają przepysznie :)
Zaznaczanie mimiki na rysunkach do tej pory sprawia mi trudność :D
UsuńUwielbiam takie dziecięce wspomnienia znad zarysowanych kartek. Wafle wyglądają świetnie, u nas zawsze robiło się tylko z truskawkowym dżemem, muszę spróbować. :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze znam wersję z agrestową galaretką - też dość smaczne :)
UsuńArtystka z Ciebie :) Fafle z dżemem i czekolada z mleka w proszku, wspomnienia z dzieciństwa :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoskie są te rysunki!:)
OdpowiedzUsuńA wafelki to smak dzieciństwa.:)
Pozdrowienia!
Moim faworytem jest pani z odkurzaczem! nie dość że wspaniałe rysunki to jeszcze błyskotliwe opisy :) ja za młodu wcinałam suche wafle ;)
OdpowiedzUsuńOpisy znacznie ułatwiają zrozumienie tej twórczości :D Cieszę się, że ci się spodobały ;D
UsuńPan z odkurzaczem rządzi!!!
OdpowiedzUsuńU mnie była faza na smerfy i rysowałam je hurtowo :) powstały nawet książki z rysunkami o smerfach i były to białe kruki ;)
Taak, to też mój ulubieniec :-)
UsuńA co do książek, to BARDZO chciałabym kiedyś je zobaczyć!
Wspaniałe pamiątki. Ja takich niestety nie posiadam, ale prace moich dzieci skrzętnie przechowuję. A domowe wafelki to cudowne wspomnienie z dzieciństwa. Narobiłaś mi na nie naprawdę ogromnej ochoty:)
OdpowiedzUsuńTakie rysunki to genialne pamiątki...o tak, zachowaj je i potem pokaż - ubaw jest niesamowity ;)
Usuńfajne rysunki :)))) a wafle michałkowe - uwielbiam! mniaaam!
OdpowiedzUsuńDzieła malarskie godne mistrzów! :) Piękne zdjęcia, wafelki- pyszne:) pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńŚwietne rysunki, fajnie, że się zachowały. Też w dzieciństwie przejawiałam talent malarski i trzeba było wszystkie ważne dokumenty przede mną chwać, bo najbardziej lubiłam tworzyć na zadrukowanych kartkach zmieniając i zamazując różne rzeczy :)
OdpowiedzUsuń:D Ja za to lubiłam malarstwo ścienne. Niestety...
UsuńPrzypomniałaś mi o ogromniastym kartonie dokumentującym moje dziecięce dzieła sztuki i muszę przyznać, że różnią się od Twoich jedynie datą i jedną literką w imieniu ;).
OdpowiedzUsuńPierwszy raz w życiu mam ochotę na wafle. Właśnie z taką, ukochaną michałkową (koniecznie w ciemnej wersji!) masą i pokrojone w trójkąty. Uff, jak cudownie, że sklep jest za rogiem.
Słodkiego weekendu. :)
Mam nadzieję, że waflowa ochota została spełniona ;-)
UsuńZa 15 minut na moim blogu, zapraszam (autoreklama górą!) ;).
UsuńTwoje artystyczne doświadczenia przypomniały mi moje własne i przeszły na moje dzieci :), więc muszę uzbroić się w cierpliwość, ścierając farby z całego pokoju :), a andruty kocham do tej pory w ilości zatrważającej :)
OdpowiedzUsuńO to chyba każda faza dorastania wiąże się z wycieraniem ścian :D U mnie też była obecna ;)
Usuńpani z odkurzaczem <3 chcę taką w swoim domu, co by mi chodziła i odkurzała za mnie. :)
OdpowiedzUsuńwafelki michałkowe? ;O szok, już się zakochałam - począwszy od nazwy, a na zdjęciach i przepisie kończąc.. :)
No mi z odkurzaczem teraz jakoś nie do twarzy, też by mi się taka przydała...;)
UsuńJestem pod silnym wrażeniem Twoich wczesnych grafik :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jak mam się poczuć w obliczu tego wyznania :D
UsuńMoja mama robiła podobne wafle mi i mojej siostrze jak byłyśmy małe, uwielbiałyśmy je :)
OdpowiedzUsuńŚwietne rysunki :) A wafelki ubóstwiam! Tyle się ich ostatnio naoglądałam, że na ogładaniu raczej się nie skończy :)
OdpowiedzUsuńO rany, wafle, przysmak dzieciństwa! Uwielbiałam patrzeć, jak kroi je mama (można było podbierać okruszki!), nie cierpiałam tego, że trzeba je przyciskać książkami i czekać aż masa trochę "przejdzie". Talentów też miałam wiele, niewiele mi jednak zostało ;-) Dom najbardziej chyba ucierpiał na mojej pasji szycia (sukienki dla lalek z całkiem nowych skarpetek...), wyszywania, haftowania czy też szycia sobie ubrań (choć z tego do dziś jestem dumna).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mrs. S.
Szycie! Ja miałam tylko talent do robienia wycinanek ;)
UsuńP.S. A Twoje pierwsze rysunki są urocze. Urzeka też kreatywność w tytułowaniu :D
OdpowiedzUsuńTe rysunki mnie powaliły. Cudne!!! :)
OdpowiedzUsuńA wafle z nadzieniem (zwane również andrutami) to słodkie wspomnienie dzieciństwa. Tak samo jak michałki, choć dużo później. Połączenie tych dwóch pyszności bardzo mi się podoba :).
Takie wafle to coś dla mojego taty!On uwielbia, kiedy przekłądam je kremem kakaowym! :)
OdpowiedzUsuńRysunki świetne! :)
Kocham wafle, a przede wszytki te domowe. Ale masz świetne pamiątki z dzieciństwa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWafle klasyka :)
OdpowiedzUsuńAż mi się dzieciństwo przypomniało...pysznie było :)
OdpowiedzUsuńZ serdecznymi pozdrowieniami,
Edith
No kurcze Picasso ;-)
OdpowiedzUsuńMam obawy że sam Picasso byłby zaskoczony abstrakcyjnością tej twórczości :D
Usuńzarówno rysunki, jak i ich tytuły - zacne! :)
OdpowiedzUsuńa takie wafelki chodzą za mną już długo, trzeba zrobić
hahh...wyprzedziłaś mnie ! Ja kilka dni temu znalazłam moje rysunki i muszę Ci powiedzieć, że nasz talent był całkiem podobny;p Moje rysunki są zadziwiająco podobne do Twoich (tylko ja mam "pana w okularach") a michałkowe wafke wyglądają na przepyszne !
OdpowiedzUsuń