Człowiekowi się wydaje, że nawet jak pojedzie do dużego miasta i nagle powrót do domu będzie trwał godzinę, to i tak będzie miał czas na przygotowywanie jedzenia.
Życie natomiast ma to do siebie, że bardzo szybko weryfikuje rozmaite "wydawaniasię". Nagle docenia się wszystko, co można zapakować w papierową torebkę, wrzucić do torby i wyciągnąć w jakiejś-tam chwili przerwy. Na przykład gdy autobus był tak załadowany, że szpilki nie wetkniesz i stoisz na przystanku czekając na kolejny. Albo, dajmy na to, tenże autobus właśnie odjechał. W takich sytuacjach, zwłaszcza gdy zbliżają się godziny szczytu a człowiek od rana podtrzymywany jest przy życiu krakowskim obwarzankiem, myśli koncentrują się w okolicach pierogów, ciepłych zup, misek pełnych makaronu z sosem pomidorowym i wszystkiego, co powszechnie jest uznawane za comfort food. A w zasięgu wzroku tylko obwarzanki. Precle. I jeszcze więcej obwarzanków. I wtedy dobrze jest odsunąć torbę i wyciągnąć sobie coś swojego. Na przykład takie krakersy. Raczej nie rozgrzeją. Ale za to doskonale nadają się do chrupania w towarzystwie ;-)
1 łyżka cukru
1 łyżka masła
1 łyżka ziaren maku
3 łyżki mleka
3 łyżki śmietany 12%
160g mąki pszennej
1/4 łyżeczki soli
oraz:
1 łyżka mleka +1 łyżka śmietany 12%
Przesianą mąkę pszenną wymieszać z solą, makiem i cukrem. Dodać roztarte w palcach masło i delikatnie wymieszać. Następnie dodać ziarna maku, mieszaninę złożoną z trzech łyżek mleka i trzech łyżek śmietany. Zagnieść gładkie, twarde ciasto i wyłożyć je na oprószoną mąką stolnicę.Ciasto rozwałkować na średniej grubości prostokąt, wykroić z niego kwadraty (krakersy będą takiej grubości, jakiej jest ciasto - niewiele urosną w trakcie pieczenia). Krakersy przenieść na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Przygotować glazurę - jedną łyżkę śmietany wymieszać z łyżką mleka. Posmarować nią krakersy i posypać gruboziarnistą solą. A jeśli gruboziarnista akurat wyszła, to zwykła też da radę. Nie będzie wyglądała tak uroczo, ale smakowo wyjdzie na to samo ;) Krakersy piec przez ok. 20 minut, do chwili gdy się zrumienią. Warto do nich zaglądać, bo przypalone stają się dosyć twarde.
Uwielbiam mak i uwielbiam krakersy!!! Przepis koniecznie do wypróbowania. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCo za pokusa z samego rana :) zapisane :D
OdpowiedzUsuńPrześliczne. Nigdy nie robiłam takich przekąsek w domu. Czas wypróbować :D
OdpowiedzUsuńSuper sprawa takie domowe krakersy, jak napisałaś o tym, że dobrze mieć pod ręką coś do przegryzienia w biegu, na przystanku itd to pomyślałam o Nigelli:) Zdjęcia śliczne.
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis! Muszę koniecznie zrobić :)
OdpowiedzUsuńKrakersiki są niebezpieczne, nieraz można nie zauważyć, że zjadło się ponad połowę paczki ;P
OdpowiedzUsuńAle bardzo lubię :)
przepis zapisuję i na pewno wypróbuję :)) jest świetny! pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNigdy ich sama nie robiłam, a uwielbiam ich smak. Pięknie Ci wyszły.
OdpowiedzUsuńMam podobnie - zakładałam, że kiedy pójdę do pracy będę wieczorami robić sobie obiad na dzień następny. Życie zweryfikowało, dobrze, że mam Mamę, według której jedzenie to podstawa egzystencji:)
OdpowiedzUsuńsuper krakersy, chyba też się skuszę i wypróbuje, brakuje mi czegoś do chrupania ostatnio.
Przegenialne. Do wypróbowania na imprezę!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ciasteczka w wersji "na słono", poza tym podoba mi się zestaw błękitnych miarek:)
OdpowiedzUsuńKrakersy<3 z makiem? ach!
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych smaków "do telewizora" i do nauki.
Pycha!:)
Z makiem nie robiłam. A robiłam całkiem niedawno, takie razowe krakersy. Fajna rzecz!
OdpowiedzUsuńale ladne zdjecia:) krakersy idealne do schrupania:)
OdpowiedzUsuńsuper pomysł, już widzę jak je chrupię w przerwach między wykładami :)
OdpowiedzUsuńCzasami takie przekąski są najlepsze ze wszystkiego. Właśnie dlatego, że można je zajadać w każdej chwili :) Zrobię je na pewno ♥
OdpowiedzUsuńpoproszę caaaałe pudełko ;)
OdpowiedzUsuńZrobię, zrobię na pewno. Zdjęcie przed upieczeniem - mistrzostwo. Chcę kalendarz z Twoimi fotografiami! :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTakie krakersy mogą uratować będąc głodnym na mieście! To nic, że nie rozgrzeją, na pewno miło pochrupać :) Kiedyś robiłam krakersy z oscypkiem i chilli, pomysł na dodanie maku mi się też podoba :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę niezły pomysł. :) Poproszę kilka!
OdpowiedzUsuńTo chyba jest dobra alternatywa dla pojadania słodyczy- słone krakersy!
OdpowiedzUsuńCiastka na słono to coś, czego potrzebuję po przesłodzonym weekendzie, więc te krakersy są w sam raz dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńmniam, uwielbiam takie krakersy! :>
OdpowiedzUsuńjakie piękne!!! nie przepadam za makiem ale pochłonęłabym te krakersy w nadmiarze:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmam jedynie jedno słowo - GE NIAL NE.
OdpowiedzUsuńmusiałam je rozdzielić aby było widać moją intonację :)
Pozdrawiam gorąco
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
już od jakiegoś czasu czaję się na krakersy, Twoje są wyjątkowe :-)
OdpowiedzUsuńwyglądają jak z najwyższej półki! Świetna przekąska :) Koniecznie muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńjakie piękne foty!
OdpowiedzUsuńi jak cudnie się składa, że te krakersy są na wynos - to ja je wynoszę :)
genialne, uwielbiam takie przekąski :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne. ;) Też robiłam krakersy, ale takie bardziej rustykalne i cieniutkie. :)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo dziękuję za Twój komentarz przy minestrone, urosłam! ;)
Chyba oprócz sezonu na Gąskę, sezon na mak (rogale, krakersy, spagetti;)) :D Też lubię sobie coś zrobić na wynos i się nie martwić czy dam radę zjeść obiad (dziwne godziny studiów) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTe też fajne, ale bardziej kaloryczne:/ http://mowia-weki.blogspot.com/2011/08/nadrabianie-zalegosci-krakersy-z.html
OdpowiedzUsuń@Mar, jak pisałam notkę to przypomniała mi się Nigella z zupą bagienną w termosie ;-)
OdpowiedzUsuń@kornik, gdyby nie Mama i jej zapasy w lodówce - i ta radość, że jak wrócę do domu to sobie coś ciepłego jednak zjem - to chyba bym uschła :D
@M, po co czekać na przerwę? Na wykładach smakują jeszcze lepiej! :D
@Nieśka, a tam - teraz kalorie się nie liczą. Zima idzie, zimno jest, trzeba stać na przystankach i było nie było wydatki energii większe. Paliwa dostarczać trzeba :-)
Pieczcie je, są pyszne!
jakie fajne! nakrapiane :)
OdpowiedzUsuńArven - ja zawsze mam ze sobą termos, nie raz i nie dwa ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, jak sobie na przystanku popijałam gorącą herbatkę. a może to była zazdrość? ;)
Oh Arven, wyglądają te krakersy przesympatycznie! :) koniecznie, koniecznie muszę je zrobić w wolnej chwili!
OdpowiedzUsuńPrzepis zapisany do wyprobowania...
OdpowiedzUsuńArven! świetny przepis! przypominają mi takie krakersy z dzieciństwa! na pewno je zrobię :)
OdpowiedzUsuńRaz na jakiś czas szukam przepisu na krakersy. Szukam szukam i nie mogąc znaleźć odpuszczam. A teraz jak mi przyjdą do głowy - zajrzę do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis, muszę koniecznie wypróbować:)
OdpowiedzUsuńRobiłam (już dawno temu), sorki że piszę dopiero teraz. Są naprawdę genialne! W wersji wegańskiej używam domowego zsiadłego mleka sojowego, jest tak gęste jak śmietana, daje radę :)
OdpowiedzUsuń