Key Lime Pie to kwintesencja lata, upału i wszędobylskiej wilgoci w powietrzu. Nie byłoby tego ciasta, gdyby nie oddalony od lądu o długość mostu siedmiomilowego Key West, ani bez braku lodówek i świeżego mleka. Nikt tak naprawdę nie wie, kto je wynalazł. Mówi się o "ciotce Sally" jak również o lokalnym poławiaczu gąbek, który jako pierwszy wymyślił to ciasto. Teraz jest to jeden ze znaków rozpoznawczych Key West. Można powiedzieć nawet, że wyspę ogarnęło swoiste "Key Lime Pie'owe" szaleństwo, bo wszystko o zapachu, smaku i kolorze ciasta atakuje z wystaw sklepowych wzdłuż deptaków i uliczek rzadziej uczęszczanych - od smoothies i limenady począwszy, na kosmetykach skończywszy, lawirując po drodze gdzieś pomiędzy ciastem na patyku (!). Z ciekawostek można dodać, że Key Lime Pie jest prawnie uznane za oficjalne ciasto stanu Floryda - a także że próbowano wprowadzić ustawę, zgodnie z którą nazwanie wypieku do którego nie użyto limonek Keys (odmiany o drobniejszych i bardziej okrągłych owocach) jako "Key Lime Pie" będzie złamaniem prawa. Ustawa nie przeszła ;-) Ale rajskie ciasto można spotkać w każdej kawiarence na Key West.
Pierwszy kawałek Key Lime Pie jadłam właśnie tam, w jego ojczyźnie. Przywiozłam go do domu na rowerze, w plastikowym pudełeczku opatrzonym logo The Blond Giraffe. Było zaskakujące. Słodkie, ale jednocześnie orzeźwiające. Słodkie na tyle, że po kilku łyżeczkach miało się dość, a jednocześnie działające kojąco na rozpalony i nieprzyzwyczajony do tropikalnych temperatur europejski organizm. Niedawno sprawdzając parę miejsc, w których byłam odkryłam smutny fakt - kryzys zmusił The Blond Giraffe do zamknięcia ich "Key Lime Pie Factory", uhonorowanego nagrodami i chyba najpopularniejszego miejsca sprzedającego ciasto na wyspie.
Wszystko, co jest potrzebne do przygotowania Key Lime Pie to trzy składniki - limonki, słodzone mleko skondensowane i jajka. Ponieważ Key West swego czasu nie miał połączenia ze stałym lądem (które teraz stanowi Most Siedmiomilowy, łatwiej było dostać mleko skondensowane od świeżego. Limonki odmiany Keys rosły na każdym kroku (jak i większość cytrusów na wyspie) a kury zapewne były wtedy najpopularniejszym zwierzątkiem domowym, skoro obecnie mają tam swoisty immunitet (kura na skrzyżowaniu rzecz święta). Dawniej ciasto nie było pieczone - dzięki zachodzącej między skondensowanym mlekiem a kwasowym sokiem z limonek reakcji masa cytrusowa sama się ścinała i nie wymagało to pieczenia. Teraz raczej ze względów bezpieczeństwa spożywa się je po upieczeniu, chociaż wersje mrożone również są dostępne.
100g masła
225g ciastek Digestive bez czekolady
Masa cytrusowa:
4 jajka
1/2 szklanki soku z limonek
Otarta skórka z jednej limonki
400g skondensowanego mleka słodzonego
Ciastka pokruszyć na drobną masę i połączyć z roztopionym, ostudzonym masłem. Powstałą masą wylepić formę do tarty o średnicy 26cm, podpiec przez około 5 minut w piekarniku.
Limonki sparzyć, zetrzeć z jednej skórkę i wycisnąć sok. Mleko skondensowane przelać do średniej wielkości miski i połączyć starannie z żółtkami jaj. Białka zostawić do wykonania bezy. Na koniec do masy jajecznej dolać sok z limonek oraz otartą skórkę i mieszać aż do powstania gładkiej, jednolitej masy (poczujecie sami, jak masa się zagęszcza!). Masę wylać na ciasteczkowy spód i zapiekać 20 minut.
Białka jaj ubić na sztywną pianę, dodać cztery łyżki cukru i nadal ubijać do czasu, gdy piana będzie gładka i lśniąca. Wyciągnąć gorące ciasto z piekarnika, na wierzchu dekoracyjnie ułożyć ubitą pianę i wstawić do piekarnika jeszcze na 15 minut, do zrumienienia się bezy.
Następnie pozostawić do ostygnięcia na kilka godzin (lub nawet wstawić przed podaniem do lodówki) i podawać kompletnie wystudzone.
P.S. Doskonale wiem, że na zdjęciu jest cytryna. Dostawców w moim mieście przerasta niestety zadanie dostarczenia więcej niż trzech dojrzałych limonek jednocześnie ;)
Super! Tarta cytrynowa to kwintesencja smakołyków w Pańskiej Sforze. A Twoja to taka inne metoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Anula
Cudowne ciasto - stworzone dla mnie :))) Dobrze, że 3 limonki wystarczyły do ciasta ;)
OdpowiedzUsuńPiękne są te plaże.. ale nieupieczonego bym nie zjadła - jakoś wolę tę bezpieczniejszą wersję. ;)
OdpowiedzUsuńLubię ją, bo limonki nadają jej taki charakterystyczny smak.
i tak, niewątpliwie letnio wygląda.
Pozdrawiam! ;)
Niesamowite, chcę taki kawałek jutro na deser :D
OdpowiedzUsuństrasznie apetyczne zdjecia :)
OdpowiedzUsuńmiałam okazje jest tarte cytrynową i jest super pyszna, wiec twoja tez taka jest napewno :)))))
pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Jak dla mnie rewelacja! Wygląda na znakomite, przepyszne i lekkie ciasto :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu obejrzałam sobie film o jednym ze słynniejszych kucharzy angielskich Nigelu Slaterze, Toast. Film bardzo przyjemny i oczywiście o wypiekach. Jednym z głównych bohaterów tego filmu była właśnie tarta cytrynowa, bardzo przypominająca Twoją limonkową. Zapaliłam się do tego ciasta i dołączyłam je do swojej listy na miesiąc brytyjski. Twój przepis bardzo mi się spodobał i myślę, że właśnie z niego skorzystam w czasie pieczenia, albo przynajmniej się nim zainspiruję :D
OdpowiedzUsuńDzięki za ten tekst, nie sądziliśmy, że key lime pie ma na Florydzie taką otoczkę :)
OdpowiedzUsuńKtokolwiek je wymyslil, zasluguje na jakas nagrode :) Fantastycznie u ciebie wyglada, piekne zdjecia.
OdpowiedzUsuńciasto jak z bajki!
OdpowiedzUsuńrany, jak ono wyglada.
a jak musi smakowac! cudownie.
o mamusiu, w taki dzień jak dziś (obudził mnie upał) za kawałek takiego ciasta zrobiłabym wiele:) Niesamowite, proste a jednocześnie intrygujące. Koniecznie do zrobienia, świetny tekst, super post, dzięki! pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńRewelacyjne! I jaki pejzaż cudowny...:)
OdpowiedzUsuńten widok mnei powalił na kolana...ale sie rozmarzyłąm :)))
OdpowiedzUsuńNigdy nie zdawałam sobie sprawy, że ciasto to robi się przy użyciu mleka skondensowanego! Key lime pie to zdecydowanie kwintesencja lata i upału :) Zapraszam też do nas na nowy cykl - Śniadanie do łóżka :)
OdpowiedzUsuńSpróbowałabym i pieczonej i zimnej wersji. Ciasto podoba mi się od dawna, zawsze jednak odkładałam je na cieplejsze dni;). Skłoniłaś mnie jednak do głębokich rozmyślań na temat Key Lime Pie i chyba nie mam wyjścia. Muszę je zrobić.
OdpowiedzUsuńZdjęcia są obłędne!
Miłej, słonecznej jak plaża na Florydzie, niedzieli!
;)
Zabiłaś mnie tym plażowym zdjęciem. Ja właśnie czytam "Włoską wyprawę Jamiego" i chcę gdzieś wyjechać a tu sesja jeszcze:)
OdpowiedzUsuńNie wątpię, że to apetyczne ciasto jest w sam raz na upały. Nie przepadam za ciastami cytrynowymi, ale to wydaje isę na prawdę lekkie...
Hehe :) Jednak kuchnia to miejsce magiczne.
OdpowiedzUsuńKey lime pie w Twoim wykonaniu wygląda mega apetycznie i aż trudno uwierzyć, że składa się z tak małej liczby składników. Liczę na zaproszenie na kawałeczek ^^
pozdrawiam :)
Fantastyczne - najlepsze jest to, że tak niewiele składników daje taki efekt! Zamarzyło mi się nie tylko key lime pie ale i Key West...
OdpowiedzUsuńa ja mam pytanie na jaką wielkość blachy to jest, bo mam wrażenie że na zdjęciu ta blacha do wypieku jest nie za duża ??
OdpowiedzUsuńOczywiście jest napisane że 26 cm ;)))
OdpowiedzUsuńte zdjęcia są takie niezwykle delikatne i pyszne.
OdpowiedzUsuńtym wpisem zabrałaś mnie do raju!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twój talent - wszystko jest tu takie wysmakowane:) bajkowe, delikatne!! lubię tu przebywać:) pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy!!!
no to wszystko razem wygląda jak czysta rozpusta!Poproszę duży kawałek ;-)
OdpowiedzUsuńcudowne! zjadłabym teraz - zaraz, to co że jest późno!:) mmm... będzie mi się śnić (mam nadzieję:)
OdpowiedzUsuńTrudno się takiemu ciastu oprzeć
OdpowiedzUsuńMarzę o kawałku takiego cudnego ciasta!
OdpowiedzUsuńAle pychota. Wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńMi się najbardziej podoba P.S. :) A ciasto obłędnie apetyczne!
OdpowiedzUsuńcudnie się upiekło :) ciekawa historia ciasta - i te monopolistyczne zakusy echh ;) od dawna chodzi mi ono po głowie, ale wciąż detronizują je inne wypieki ;) czas na limonki i tym samym truskawkową spację ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej, ale nie sądziłam, że jest tak łatwa w wykonaniu. Na szczęście u mnie można znaleźć kilka dojrzałych limonek na raz, dlatego zapisuję ją na listę ciast oczekujących na zrobienie. :)
OdpowiedzUsuńdziewczyny w jakiej temp. piekłyście ??
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie komentarze :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam upieczenie - na drugi dzień smakuje nawet jeszcze lepiej niż tuż po upieczeniu!
Lindusiu, mój piekarnik nie ma regulacji temperatury i rządzi się szeroko pojętymi własnymi prawami. Poszukałam w Internecie i większość osób piecze ciasto w 170 stopniach z termoobiegiem.
placek wspaniały...ale, gdy zobaczyłam zdjęcie plaży, to zaniemówiłam kompletnie... z marzeniem, żeby właśnie teraz się tam znaleźć i zajadać kawałkiem Twojego placka... eh
OdpowiedzUsuńSuper, tak właśnie wstawiłam. Już się piecze ;)
OdpowiedzUsuńMilego dnia!
OdpowiedzUsuńhttp://wyjatkowewnetrze.blogspot.com/2011/06/witajcie-po-przerwie.html :))
Lindusiu, i jak efekt? Jestem ciekawa, czy wyszło :-)
OdpowiedzUsuń@ Kasia, oj tak...moje też ;)
Ale mam teraz ochotę na takie ciasto z elementem orzeźwienia... :)
OdpowiedzUsuńfantastyczna historia! dzięki za kolejną inspirację:)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia. a ciasto - cudo!
OdpowiedzUsuńNiesamowity smakołyk - na pewno spróbuję!
OdpowiedzUsuńTarta wygląda niesamowicie, na pewno chętnie upiekę :-)
OdpowiedzUsuńWyszło nieziemsko pyszne ;)) Bardzo dziękuję za cudny przepis i prosty przede wszystkim ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis i historię. Do spróbowania!
OdpowiedzUsuńto ty dodalas do konkursu ten przepis czy się ktoś podpiął pod ciebie i wygrał? http://www.twojswiatodkuchni.pl/przepisy-kulinarne/przepis,955.html
OdpowiedzUsuńhttp://www.twojswiatodkuchni.pl/konkurs/zwyciezcy?edition=3