Zapach stanowi bardzo istotną część naszego życia.
Towarzyszy nam przecież od najmłodszych lat i nie bez powodu stanowi jeden z podstawowych zmysłów. Część ludzkości używa go całkiem bezwiednie. Jest też i taka część, dla której świat jest mapą zapachów.
Mam pamięć zapachową. Bardzo bardzo bardzo wyczuloną. Nie potrzebuję niczego więcej poza zapachem, który kojarzę z danym momentem w swoim życiu czy danym miejscem, żeby do niego powrócić. To takie miłe niespodzianki, kiedy po otwarciu nowego mydła i umyciu nim rąk, przypomina mi się lato zeszłego roku, kiedy kupowałam ciągle jedno i to samo mydło, bo tak podobał mi się jego zapach.
Zastanawiałam się kiedyś, czy rzeczy (?) niematerialne i nienamacalne mają zapach.
Doszłam do wniosku, że mają. Tylko nie chodzi tutaj o to, JAK one pachną. Tu raczej właściwym byłoby pytanie: Czym one pachną. Przykładowo, części z Was dzieciństwo skojarzy się z zapachem wypiekanego w domu chleba, innym ze skoszoną trawą, jeszcze innym z gumą balonową czy watą cukrową. Gdy zapytam was o zapach wakacji, możecie odpowiedzieć że to powietrze po burzy w środku upalnego dnia, słony zapach morskiej wody połączony z intensywną wonią igliwia w lesie. Czym więc, według Was, pachnie miłość?
Nie znam wypieku, który wymaga więcej cierpliwości i uczucia od chleba. To taki wypiek, który swoim pojawieniem się na stole i dźwiękiem noża przecinającego chrupiącą skórkę zapewnia swoiste poczucie bezpieczeństwa i rodzinnego ciepła. Ten, który tutaj pokazuję jest najprostszym z możliwych. Wymaga kilku składników i zaledwie kilkunastu poświęconych minut. Ja upiekłam go w szerokiej blaszce, dlatego pomimo że ciasto rośnie jak szalone, wyszedł dość płaski ;-)
Pełnoziarnisty chleb pszenny /1 bochenek o wadze ok.750g/
czubata łyżeczka soli
1,25 szklanki letniej wody
25g świeżych drożdży (1/4 opakowania)
500g pełnoziarnistej mąki pszennej (użyłam mąki Lubelli)
W misce rozkruszyć drożdże, zalać częścią wody z połową łyżeczki cukru i dwoma łyżkami mąki. Wymieszać i odstawić na kilkanaście minut. Następnie dodać mąkę, sól i wodę, zagnieść gładkie, nieklejące się ciasto. Odstawić do wyrośnięcia na ok. 20 minut. Po tym czasie uformować z ciasta bochenek (lub dwa mniejsze) i ułożyć w wysmarowanych olejem lub oliwą blaszkach. Przykryć suchą ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 45-60 minut do podwojenia objętości. Przed upieczeniem zwilżyć chleb wodą (można także posypać go ziarnami) i piec w nagrzanym do 220 stopni piekarniku przez 25-30 minut. Chleb dobrze odchodzi od blaszki dopiero, gdy ostygnie (ja nie mogłam się naturalnie powstrzymać i od wyrywania gorącego chleba z blaszki miałam kolejnego dnia zakwasy w ramionach i poparzone palce ;-). Ma dość zbity miąższ i chrupiącą skórkę, najlepiej smakuje w dniu upieczenia.
P.S. Dzięki działalności na portalu kuchnia.bobyy.pl moje ciasteczka z migdałami i macerowaną żurawiną już dwukrotnie ukazały się w prasie :-) Można je spotkać w lutowym wydaniu magazynu Samo Zdrowie, oraz najnowszym, marcowym wydaniu Elle.
Rzeczywiście, najprostszy. Ale w tym wypadku prostota idzie w parze z pysznością i wspaniałym aromatem.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny pachnący chleb. Cudowny jest!
OdpowiedzUsuńA ja tam widze jakieś śliczne biedroneczki:)
Gratuluję ciasteczkom i oczywiście Wypiekającej!:)
OdpowiedzUsuńMiłość pachnie..wiesz, że to trudne pytanie? Bo miłość to miliony chwil, a każda z nich pachnie inaczej. Dla mnie pachnie...truskawkami, świeżo umytymi włosami, kremem po goleniu mojego męża. I pachnie też ciastkami, które czuć jeszcze długo po zjedzeniu ich przez moją córeczkę. I pachnie...chlebem, który pieczemy z miłością. Długo można wymieniać, ale ja mam bzika na tym punkcie, ja pamiętam nosem:)
OdpowiedzUsuńsuper chlebek!
i gratuluje publikacji przepisu:)
ściskam!
grauluję publikacji :) chleb i ciasteczka prezentują się cudnie :)
OdpowiedzUsuńMiłość... Bez wątpienia ma różne zapachy. Dla każdego to będzie coś innego. Zależnie od wieku, płci... zależnie od wszystkiego. Miłość sama w sobie nie ma definicji, ciężko też zdefiniować jednoznacznie jej zapach...
OdpowiedzUsuńWspaniały chleb.
Ale jesteś zdolną dziewczyną:)
OdpowiedzUsuńChleb pachnie cudownie! Zwłaszcza własny.
OdpowiedzUsuńNajprostszy? Moze. Ale i jeden z najpiekniejszych, jakie widzialam. Nie ma to jak zapach i smak domowego chleba.
OdpowiedzUsuńcudowny chlebek, a ciasteczka tez smakowite:)
OdpowiedzUsuńNajprostsze rzeczy są najpiękniejsze, ale czasem ich piękno najtrudniej zauważyć.
OdpowiedzUsuńA najpiękniejsza miłość to ta wyrażona najprostszym słowem, i najprostszym gestem, który przychodzi w każdym, nawet najzwyklejszym (a może zwłaszcza?) momencie.
Pozdrawiam. Pachnie tu :))
piękny chleb, uwielbiam pełnoziarniste
OdpowiedzUsuńgratuluję wyróżnienia ciasteczek! cudne są
czym pachnie miłość? chyba niczym konkretnym. to miliony skojarzeń zapachowych, które dopadają nas nagle i na chwilę zauraczają. tak przynajmniej mam ja :)
zapachy nieustannie mnie zachwycają i przywołują miłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńŁadniutki ten chlebek :)
OdpowiedzUsuńRobiłam ostatnio taki chleb, może wrzucę przepis (bardzo podobny) jutro.
OdpowiedzUsuńDomowy chleb jest zawsze pyszny, ale jednak smakowo nic się nie równa tym na zakwasie, musisz spróbować jeśli nie piekłaś takich do tej pory :)
OdpowiedzUsuńArvén pieknie to napisalas,tak po glebszym zastanowieniu sie ja mam podobnie jak ty z tym ,,czujnym,, nosem.
OdpowiedzUsuńchlebek faktycznie prosty ;)moze w koncu dorosne zeby upiec chlebek...
a ciasteczek i publikacji serdecznie gratuluje.
Brawo! kariera medialna rozpoczęta, a skoro tak tzn że przepis wspaniały:)
OdpowiedzUsuń... ja tez mam nos 'uruchomiony' w róznych sytuacjach szczególnie mocno:)))
pozdrawiam
tyle tu u Ciebie pyszności, że aż ślinka cieknie!
OdpowiedzUsuńCudowny chlebek :) I gratuluję ciasteczek :)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńgratulacje z powodu chleba i .. ukazania się przepisów w prasie;)
O tak, chleby pięknie pachną. W ogóle, bardzo lubię zapach ciasta drożdżowego podczas pieczenia. Piękny chlebek Ci wyszedł, widać, że od serca robiony :)
OdpowiedzUsuńTrudne pytanie postawiłaś. Czym pachnie miłość ? Pierwsze skojarzenie jakie mi przychodzi do głowy ( a takowe jest ponoć najtrafniejsze) to to, że pachnie łaką z kawiatami, skoszonym sianem, kromką z miodem i ciastem drożdżowym :) Choć ciężko tu w ogóle cokolwiek wymieniać, bo mam wiele odczuć związanych z tym "zjawiskiem".
Gratuluję publikacji! :)
Kiedy po wypadku straciłam całkowicie pamięć, to właśnie zapach był jedyną rzeczą która pomagała mi się odnaleźć - coś pachniało "bezpiecznie" groźnie" "przyjemnie" "zachęcająco", ale i "z zaufaniem" "z miłością" "z gniewem". Tak, stanowczo zapach to chyba najważniejszy zmysł, szczególnie w przypadku chlebów :)
OdpowiedzUsuńU mnie nigdy nie piekło się chleba, ale za to teraz wraz z Mamą nadrabiamy zaległości;) Dla mnie miłość to zapach domu - rodzinnego i tego, który obecnie tworzymy z mężem;)
OdpowiedzUsuńGratuluję publikacji!
Dla mnie Miłość pachnie jaśminem. Tak jak Bóg. Może to dziwne, ale tak właśnie to wygląda (pachnie). Gratuluje publikacji przepisu!
OdpowiedzUsuńA ściereczki bym porwała z racji na ich biedronkowatość.
Pozdrawiam
Ania
Piękny chleb ci wyszedł i gratuluję publikacji przepisu :)
OdpowiedzUsuń